CZTERY ŻYWIOŁY

Hej! Tadek!
Czytam na Twojej wizytówce: „Projektant wzornictwaprzemysłowego”. Czy to Twe pola? Popraw na „designer”!
Może być „artysta designer”. Jakkolwiek prawdą jest, że działasz na pograniczach, łączysz przeróżne dziedziny… Zacieraszgranice. Nawet czasem jakbyś ich znać nie chciał!
Tadziu, mijają lata, Twój uśmiech, jak zawsze, niepowtarzalny.
Tylko Ty tak „tętnisz”. Ten sam śmiech, co podczas naszych wspólnych studiów. Cha, słychać w nim Twoją radość
z paradoksów, jakie przynosi świat, zadziwiających zestawień,które potrafi łeś i wciąż potrafi sz wynaleźć (Bystrzak z Ciebie!).
Ten uśmiech, sytuujący Cię na marginesie, z boku, w pogodnej abnegacji! Przenika Twe dzieła. Monument i patos obracasz na satyr nice. Przywracasz ludzką miarę?
Cytaty, które udało Ci się wprowadzić w przestrzeń jednego z największych w Polsce centrów handlowych wydają się mi być z tego samego ducha. Anonimowy w swej techniczno-marketingowo-architektonicznej nowoczesności gmach, w miejscach Twojej realizacji tryska uśmiechem. Może dzięki temu przybywających tam ludzi na chwilę wyzwolisz z więzów, jakie nakłada na nich rola konsumenta?
Przecież ten sentymentalny tramwaj z widokiem na „stare miasto” ma nas przenieść w inną rzeczywistość.
Zapraszający na swój pokład kuter… falą marzeń unosi nas „nad morze”, na drugi koniec Polski, w inny czas, czas wakacji.
Instalacje, aranżacje, cytaty, kopie, iluzje… Surowość plam, linii, płaszczyzn.
Nasze miasta nie potrafi ą znaleźć środków i publicznego miejsca na realizacje dziel nie obciążonych „doniosłymi” zasadami patriotycznymi, religijnymi czy komercyjnymi.
M1. Szczęśliwie, ktoś dał Ci szansę, pozostawił przestrzeńna działania nie podporządkowane jakimś bezpośrednim, zdefiniowanym, a „głębokim” celom.
Od dawna Twe dzieła wciągają w swoją grę miejsce, w którym się pojawiają. W mym odczuciu nie tworzysz swych dzieł
– a mam w pamięci Twoje szkła, obrazy sprzęty – w intencji, by były eksponowane same dla siebie, przeciwnie, z góry określasz i dobierasz je ze względu na miejsce życia, w którym się pojawią.
Puszczasz oko do kontekstu, w którym je osadzasz.
To Ty puszczasz oko!

Janusz Krupiński
16.09.2001

Koncern niemiecki Metro AG na ponad dwudziestu hektarach miedzy Nową Hutą a Krakowem postanowił wybudować centrum handlowe M1. Moja wcześniejsza współpraca i realizacje w rożnych miejscach spowodowały, że firma postanowiła zlecić mi wykonanie wnętrz holów głównych i elementów na parkingu, dając mi pełną swobodę wykonania moich pomysłów. Jako twórca otrzymałem odpowiedzialne zadanie stworzenia wnętrz znacznie różniących się od dotychczasowej estetyki podobnych obiektów. Miałem stworzyć świat, w którym chciałem, aby klient zachowywał się swobodnie i beztrosko.

Koncepcje wnętrza spiąłem pomysłem czterech żywiołów. Do centrum handlowego prowadziły trzy główne wejścia. Tam gdzie mieścił się dawny Praktiker – wschodnie wejście w mojej koncepcji poświęcone żywiołowi ziemi – miały powstać sklepy, w których można było kupić firany, dywany, akcesoria meblowe, etc. czyli wszystko to, co związane było z urządzaniem mieszkania i rzeczywistością materialną. Wejście z drugiej strony przeznaczyłem na ilustrację żywiołu wody. Wokół holu znajdowały się lokale, w których można było kupić przedmioty związane z wypoczynkiem i relaksem, a także miło spędzić czas. Trzecie, środkowe wejście zadedykowałem żywiołom ognia i powietrza. Powietrze miała symbolizować szklana podłoga, pod którą, pól metra niżej, umieszczone światło rozświetlało czerwony dywan. To wszystko sprawiało wrażenie stąpanie w powietrzu. Ogień natomiast zobrazować chciałem kopią Pochodni Nerona Henryka Siemiradzkiego.

ŻYWIOŁ ZIEMI

ŻYWIOŁ WODY

Kuter zbudowany w 1954 roku był jednym z najstarszych kutrów drewnianych pływających po Bałtyku, choć dotarł nawet na Morze Ochockie. Kupiłem go od ostatnich właścicieli w momencie, kiedy w Polsce kurczył się już przemysł rybacki. Transport kutra znad morza trwał trzy noce, kolumna zabezpieczana była przez policję, wybierane były specjalne drogi. Przez 10 lat służył we wnętrzach M1, jako obiekt użytkowy, dekoracyjny. Kuter przemalowaliśmy na kolor żółty, czyli tak, jak ma większość kutrów w portach rybackich nad polskim Bałtykiem. To z niego Mikołaje rozdawali dzieciom paczki, na nim odbywały się również koncerty szant. Stał w holu, który przypisałem żywiołowi wody. Spotkał go smutny los, gdyż po 10 latach M1 zostało rozbudowane o kolejne skrzydło, a właściciel stwierdził, że tego typu element będzie przeszkadzał.

ŻYWIOŁ OGNIA I POWIETRZA

W środkowym holu w M1 zaproponowałem obniżony chodnik przykryty szkłem tak, aby wchodzącym i stąpającym po tym chodniku wydawało się, że idą w powietrzu. Żywioł ognia na początek symbolizować miała kopia Pochodni Nerona, obraz, którego oryginał po raz pierwszy został wyeksponowany w Sukiennicach, wówczas będący sklepem, a w powstałym później Muzeum Krakowskim otrzymał katalogowy numer 1. Zbieżność tych faktów, jak również to, że w owym czasie wchodził na ekrany kin film Jerzego Kawalerowicza Quo vadis, a także zbliżała się setna rocznica śmierci Siemiradzkiego, przekonały inwestorów do mojej koncepcji.

JEST PROBLEM

Pomysł ten przyszedł mi do głowy z wielu powodów. Siemiradzki przekazał obraz Krakowowi podczas obchodów okrągłej rocznicy twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego w 1879 roku. Dzieło zawisło w górnej sali Sukiennic, które wtedy były ówczesnym centrum handlowym. Od umieszczenia obrazu w Sukiennicach rozpoczęło swoją działalność Muzeum Narodowe w Krakowie, któremu inni artyści, za przykładem Siemiradzkiego, przekazywali swoje dzieła. Ten symbolicznie postrzegany numer 1 skojarzył mi się bardzo mocno z samą nazwą centrum M1. Kolejnymi powodami było to, że otwarcie nowej inwestycji zbiegało się z setną rocznicą śmierci malarza, a Jerzy Kawalerowicz kończył produkcję filmu Quo vadis. Warto wspomnieć, że Henryk Sienkiewicz właśnie po obejrzeniu tegoż płótna w Rzymie zainspirował się tą historią i wkrótce napisał nagrodzoną Noblem powieść.

Sam pomysł namalowania i zamieszczenia kopii w takim miejscu wydał się wielu osobom bardzo kontrowersyjny. Liczne protesty, niezrozumienie idei, a także brak jakiegokolwiek dialogu doprowadziły do sytuacji patowej. Cała ta sytuacja wymusiła zmianę koncepcji holu głównego, a obraz błąkał się po Polsce, podobnie jak oryginał przed laty. Dopiero po kilku latach i zmianach okoliczności obraz powrócił do M1, na miejsce dla niego od początku przeznaczone.

Wyprowadzenie obrazu z centrum handlowego M1 do studia TVP w Krakowie

Obraz wzbudził wiele kontrowersji i zamieszania nie tylko w Krakowie, ale i w całej Polsce. Kontrowersyjny temat zdaniem części opiniotwórców nie nadawał się do tego typu miejsc. W związku z tym zdecydowałem się na wyniesienie obrazu z centrum handlowego, a ówczesny dyrektor TV Kraków udostępnił mi bezpłatnie przechowanie płótna w studio telewizyjnym. Ze strony przedstawicieli koncernu padały nawet propozycje zamurowania obrazu na terenie centrum handlowego. Moim zdaniem, pogorszyłoby to jeszcze całą sytuację. Niemiecki koncern postanowił wtedy wycofać się z pokazywania tego obrazu, pomimo tego, że tematycznie powiązany fi lm Quo vadis miał być pokazywany w każdym kinie w Polsce. Otrzymałem odpowiedź: „To se powieś go Pan w kinie”. To cynicznie rzucone zadanie podsunęło mi jednakże pomysł prezentacji obrazu we wnętrzu dawnego kina Wanda – kibicowali mi w tym Krzysztof Gierat i Krzysztof Głuchowski. Przez kilka miesięcy kino było udostępnione mieszkańcom Krakowa, aby każdy miał szansę ten obraz zobaczyć. Niestety sam moment odsłonięcia obrazu, w którym to wydarzeniu osobiście uczestniczył reżyser Jerzy Kawalerowicz, a uświetniła swoim występem Capella Cracoviensis, nie odbił się szerokim echem. Uroczystość rozpoczęła się po prezentacji fi lmu w krakowskim Multikinie, czyli późnym wieczorem, a następnego dnia, kiedy materiał był już zmontowany dla stacji telewizyjnych i radiowych, uwagę całego świata przykuł zamach na bliźniacze wieże World Trade Center w Nowym Jorku.

„Siemiradzki” jedzie do Warszawy

Obraz przewiozłem do Warszawy do hotelu Boss i tam urządziłem obchody stulecia śmierci Henryka Siemiradzkiego. Przez pewien czas kopia obrazu błąkała się po Polsce. Miała miejsce nawet próba sprzedaży w warszawskiej Zachęcie, zorganizowana przez doktora Józefa Grabskiego. Były koncepcje, aby została ona wyeksponowana w Sejmie, w terminalu lotniska w podkrakowskich Balicach albo nawet w bazylice w Licheniu. Jednak wszędzie tam format obrazu był za duży. W końcu dość długo przeleżał w mojej pracowni.

NOWA KONCEPCJA

Koncepcja wyglądu środkowego holu musiała zostać radykalnie zmodyfikowana. Zaproponowałem ekran i duży wideoprojektor do wyświetlania reklam towarów dostępnych w centrum. Zasugerowałem nakręcenie czterech filmów ilustrujących cztery żywioły, bezpośrednio po których miały być prezentowane towary z danego działu. A że fi lmy musiały mieć oprawę muzyczną; do współpracy zaprosiłem Krzysztofa Ścierańskiego i Marka Gajczaka, tak że już we trzech zilustrowaliśmy te cztery żywioły

Zaimprowizowane studio w pokoju syna
Marek Gajczak (na pierwszym planie) filmował moje wygłupy
Tworzenie filmów od kuchni

STAN OBECNY

Stan obecny w centrum handlowym. Z perspektywy czasu odnoszę wrażenie, że mariaż komercji i sztuki zawsze musi być pewnego rodzaju kompromisem. Tym co sprawiło, że udało mi się zachęcić inwestorów do zupełnie innego podejścia do wystroju wnętrza był fakt, że przez jedno wejście do centrum handlowego wchodzi dziennie 26 000 osób. Tylu ludzi nigdy i niczym nie dałoby się zmusić, aby wybrali się do muzeum. Niechby więc tylko 260 osób wchodzących do centrum M1 omiotło wzrokiem tę kopię niejako z marszu to może później z czystej ciekawości nawet poszłoby zobaczyć oryginał…