100 LAT JEST TYLKO CO 100 LAT

Dyrektora teatru Bagatela Jacka Schoena znałem jeszcze z czasów mojej pracy dla Maszachaby. Potem często otrzymywałem od niego zaproszenia na teatralne spektakle. Po latach znowu wpadliśmy na siebie najzupełniej przypadkowo w barze Smak przy ul. Karmelickiej. Pamiętam, że jedliśmy wtedy flaki. Schoen wspomniał mimochodem, że zbliżał się właśnie jubileusz stulecia teatru Bagatela. Mimo pojawienia się tego tematu, nie podjęliśmy wtedy żadnej wiążącej rozmowy w kwestii ewentualnej współpracy.

Kiedy moje prace nad kurtyną Wyspiańskiego dla Teatru im. J. Slowackiego wkroczyły wreszcie w fazę techniczną, tzn. objąłem w użytkowanie wynajętą halę, w której w pierwszej kolejności zamontowaliśmy wałek i urządzenie do nawijania wielkoformatowego płótna, oraz po raz pierwszy praktycznie przetestowałem sprawność jego działania, w dalszym ciągu nie miałem formalnie podpisanej umowy z Teatrem Słowackiego, a negocjacje w kwestii należnych mi jako wykonawcy praw autorskich zdawały się być wciąż dalekie od zadowalającej mnie konkluzji.

Mocno tym zniecierpliwiony zadzwoniłem wtedy do Schoena. Złapałem go na urlopie gdzieś nad morzem, a mój nieoczekiwany telefon musiał go był najwyraźniej mocno zaskoczyć, bo kiedy zapytałem wprost: „Chcesz może kurtynę?” odpowiedział mi natychmiast: „Jasne że tak!”, nie wdając się w jakiekolwiek szczegóły. No i w ten oto dość nieszablonowy sposób zainicjowany został pomysł współpracy z Teatrem Bagatela. Po spotkaniu Schoen oficjalnie powierzył mi zorganizowanie specjalnej wystawy w Pałacu Sztuki dla upamiętnienia jubileuszu 100-lecia powstania Teatru Bagatela.

Przedstawił mi zespół, podzieliliśmy kompetencje i zabraliśmy się ostro do działania. Wspólnie poszliśmy na rozmowę do prezydenta miasta, prof. Jacka Majchrowskiego, który na ten cel przeznaczył dodatkową subwencję. O dalszych losach tej wystawy opowiada film, wspólne dzieło: moje – jako reżysera i scenarzysty oraz Piotra Kubica – operatora i montażysty. Dodatkowo prace związane z wystawą zilustrował muzycznie Zbigniew Paleta. Udało nam się wspólnie stworzyć coś, co naszym zdaniem powinno pozostać ważną pamiątką dla przyszłych pokoleń. W końcu sto lat jest tylko co sto lat. Z uwagi na restrykcje wymuszone sytuacją pandemiczną oraz istotnymi zmianami w strukturze zarządzania Teatrem Bagatela, film ten wciąż jeszcze nie doczekał się swojej premiery.

Planując jubileuszowa wystawę, zadzwoniłem do Marka Tomaszewskiego, pianisty świetnie znanego z kultowego duetu Marek i Wacek, wielokrotnie koncertującego na scenie paryskiej Olympii, akompaniującego takim sławom jak Josephine Baker i Charles Aznavour. Marka poznałem już jakiś czas wcześniej w Maisons- -Laffitte, więc nie miałem żadnych oporów, aby zapytać go wprost, czy mógłby przyjechać 25 października do Krakowa. Moim zamysłem było, aby ten Jubileusz Bagateli uświetnił właśnie jego koncert, bowiem dokładnie sto lat temu Polonezem As-dur rozpoczęła się działalność teatru. Marek poprzestawiał terminy innych już zaplanowanych koncertów i z radością przyleciał do Krakowa, bo przecież szansa osobistego uczestnictwa w wydarzeniu o tak historycznej randze zdarza się tylko raz na sto lat…

Prezentacja makiety wystawy (Strefa K-805).
Opowieść o dziejach teatru rozpocząłem od przedstawienia krótkiej historii powstania budynku oraz sylwetek ludzi, dzięki którym teatr ten powstał
Powojenny okres swej działalności teatr zainicjował przedstawieniami dziecięcymi w Wesołej Gromadce oraz w „Teatrze Młodego Widza
W okresie, kiedy dyrektorem była Halina Gryglaszewska, teatr znany był pod nazwą Teatru Rozmaitości
Teatr to nie tylko aktorzy, ale cały sztab ludzi, artystów, rzemieślników, krawców, perukarzy, maszynistów oraz specjalistów z wielu innych dziedzin. Ich praca składa się na ostateczny kształt każdego spektaklu.
Archiwum teatru rozproszone jest w kilku lokalizacjach w Krakowie. Sam teatr wybudowany został na niewielkiej działce i do dziś boryka się z trudnościami powodowanymi ciasnotą pomieszczeń.
Ostatnie lata Bagateli, na zdjęciach autorstwa Piotra Kubica
Chociaż trudno sobie to uzmysłowić, teatr posiadający obecnie trzy sceny – przy ul. Karmelickiej, Scena na Sarego 7 oraz Strefę K-805 obok Kopca Kościuszki; na przestrzeni 100 lat swej działalności zagrał spektakle dla około 18 milionów widzów. Odbyło się 666 premier oraz 35 tysięcy spektakli za kadencji 15 dyrektorów, z udziałem 182 reżyserów. Teatr Bagatela wykształcił całe pokolenia dzieci i młodzieży, które pokochały sztukę sceniczną. Jest to jeden z najbardziej rodzinnych teatrów w Polsce. Dzięki przedstawieniom objazdowym, głównie na południu Polski, spektakle dotarły do wielu tysięcy osób, które obcowania z teatrem mogłyby nigdy w życiu nie zaznać.
Po oficjalnych przemówieniach dyrektora H. J. Schoena oraz prezydenta prof. Jacka Majchrowskiego, przedstawiony został film Historia Bagateli w zdjęciach archiwalnych. Pokaz uświetnił koncert duetu Mariusza Bogdanowicza oraz Piotra Schmidta.

Porwanie Polonii w Teatrze Bagatela
Wywiad Małgorzaty Wach z Tadeuszem Bystrzakiem

Małgorzata Wach: W październiku ubiegłego roku w Teatrze Słowackiego odsłonięto Kurtynę Wyspiańskiego, którą wykonał Pan według projektu Stanisława Wyspiańskiego z 1892 roku. W tym roku namalował Pan kurtynę w Teatrze Bagatela z okazji 100-lecia istnienia teatru. Jaki jest Pana plan na przyszły rok?

Tadeusz Bystrzak: Szczerze mówiąc nie ma w nim żadnej kurtyny, ale nie mam też nic przeciwko temu, aby taka propozycja się pojawiła. Lubię wyzwania, a poza tym bardzo dobrze się czuję malując obrazy wielkoformatowe.

Jaką wielkość ma kurtyna, którą namalował Pan dla Teatru Bagatela?

W sumie 35 metrów kwadratowych, tzn. 5 metrów wysokości i 7 szerokości. Pierwsze rozmowy na temat kurtyny dla Teatru Bagatela prowadziłem z Jackiem Schoenem, zanim było w ogóle wiadomo, czy Kurtyna Wyspiańskiego dojdzie do skutku. To był jeden z pomysłów na uczczenie 100-lecia istnienia teatru. Pierwszy pomysł był dość banalny – chciałem na niej umieścić dyrektorów i aktorów tego teatru, ale dość szybko doszedłem do wniosku, że ich liczba i „walka” o palmę pierwszeństwa zmierzałaby nieuchronnie w kierunku Bitwy pod Grunwaldem Jana Matejki, zamiast oddania jakiejś ważnej idei związanej z tym teatrem.

Ostatecznie motywem przewodnim stał się mit Porwanie Europy.

Inspirację związaną z mitem Porwanie Europy podsunął mi Adam Jasser, znakomity żeglarz, z którym – lata temu – miałem okazję pływać po Morzu Śródziemnym i Karaibach. Najcenniejszą pamiątką z tego okresu jest przyjaźń, która trwa do dziś. Kiedy mu powiedziałem, że zabieram się za kurtynę w Teatrze Bagatela, powiedział: „Tadziu, namaluj Porwanie Europy!”.

Dlaczego?

Bo to jest kwintesencja czasów, w jakich powstawał ten teatr. Bagatela została otwarta w 1919 r., czyli rok po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Panował wtedy nie tylko głód wolności, ale też głód nowości. Ciekawość Zachodu. Byk porwał Europę, a Europa porwała nas, tzn. Polonię, i taką właśnie scenę postanowiłem namalować na kurtynie. Jacek Schoen, dyrektor Teatru Bagatela, nie był początkowo przekonany do tego pomysłu. Mówił, że byk kojarzy mu się bardziej z Wallstreet i mamoną niż z teatrem. Ostatecznie dał się przekonać. Ale to właśnie mamonie Mariana Dąbrowskiego, potentata prasowego, który od 1910 r. wydawał „Ilustrowany Kurier Codzienny”, zawdzięczamy powstanie tego teatru. Chociaż – podkreślę raz jeszcze – to nie byk jest tu najważniejszy. Znalazł się na kurtynie dlatego, że jest ważną częścią mitu Porwanie Europy.

Nie zdradzę chyba żadnej tajemnicy mówiąc, że „pozował” Panu bardzo konkretny byk.

Zanim w ogóle zacznę cokolwiek malować, robię porządny research. Nie inaczej było w tym wypadku. Nie mogłem namalować byka nie przyglądając się z bliska faktycznemu bykowi. Tylko gdzie takiego znaleźć i jak go skłonić do biegu? Obdzwoniłem w tej sprawie chyba wszystkich znajomych. W końcu pomogli mi zaprzyjaźnieni górale z Jurkowa, którzy nie tylko zorganizowali byka i wybieg, ale też odpowiednią motywację, żeby radośnie po tym wybiegu hasał. Zrobiłem mnóstwo zdjęć, dzięki którym mogłem później odtwarzać detal po detalu, w czym bardzo pomógł mi smartfon.

Konkretną historię i twarze mają również Europa i Polonia, które zostały uwiecznione na kurtynie. Może Pan o nich opowiedzieć?

Do współpracy nad kurtyną zaprosiłem Alicję Wójcik, absolwentkę krakowskiej ASP na Wydziale Grafiki, która współpracowała ze mną wcześniej przy kurtynie Wyspiańskiego. Dołączyła do nas jej mama – Magdalena Leśniak, która z wykształcenia jest plastykiem. Pomyślałem, że idealnie pasują, nie tylko jako osoby do współpracy, ale również do roli Europy i Polonii. Ala, która jest jeszcze bardzo młodą dziewczyną, pozowała jako Polonia, jej ma ma wcieliła się w pędzącą na byku Europę. Dzięki temu obraz ten zyskał dodatkowy sens.

Na pierwszym planie widać również walizki, które ten pędzący byk przeskakuje. Pojawiają się one również na wystawie Teatr Bagatela 1919–2019, która zaprezentuje historię teatru, a której jest Pan kuratorem. Skąd ten motyw?

Kiedy otrzymałem od Jacka Schoena propozycję bycia kuratorem tej wystawy, zacząłem przeglądać archiwum teatru. Szybko okazało się, że nie ma w nim nic z okresu dwudziestolecia międzywojennego. W kwietniu 1928 r. w budynku teatru wybuchł pożar niszcząc doszczętnie wszystko, co się w nim znajdowało, w tym wiele cennych pamiątek. Ocalał jedynie napis z elektrycznych żarówek – „Przedpiekle”, zapowiadający zbliżającą się premierę filmową, co musiało wyglądać dość upiornie. Jedynymi „świadkami” tego czasu były walizki, które zachowały się w magazynie teatru na Kopcu Kościuszki. Aktorzy używali ich podczas licznych wyjazdów ze spektaklami. Niestety wszystkie były puste. Zostały na nich jedynie nalepki z wizerunkiem Bagateli i datą. Zacząłem się zastanawiać jak je wypełnić, tzn. jak zdobyć jakiekolwiek materiały, które mogłyby „opowiedzieć” tę część historii. Zacząłem przeszukiwać biblioteki i antykwariaty.

Jakie były efekty tych poszukiwań?

Po wielu tygodniach pytania, szperania i nękania kolejnych osób z prośbą o pomoc, znalazłem kilkadziesiąt zdjęć, plakatów, programów i afiszy teatralnych. Część z nich była kompletnie zniszczona albo nadgryziona przez myszy, ale były też takie, które zachowały się całkiem nieźle.  W jednym z antykwariatów znalazłem afisz, z którego wynikało, że w teatrze wystąpił balet, składający się z pięciuset tancerek. W efekcie udało mi się zgromadzić zbiór, który będzie eksponowany.

Odsłonięcia kurtyny dokonał Prezydent Krakowa oraz dyrektor Bagateli, przy moim skromnym udziale, a także osób, które pomagały mi przy tworzeniu kurtyny, równocześnie pozując: Alicji Wójcik i Magdaleny Leśniak.
Spotkanie z Markiem Tomaszewskim w Maisons-Laffitte.

Wirtuoz fortepianu wystąpi na stulecie Bagateli

Marek Tomaszewski w Krakowie 2019

Marek Tomaszewski

A tymczasem w Krakowie… nie mogę nie zamieścić kilku zdań o pięknym koncercie w Pałacu Sztuki w stulecie Teatru Bagatela – 25 października 1919 roku o godzinie 12.00 rozpoczął działalność ten teatr. Tadeusz Bystrzak, kurator wystawy obrazującej dzieje Bagateli zaprosił swojego przyjaciela Marka Tomaszewskiego by właśnie dokładnie w ten dzień i o tej godzinie dał koncert. Poproszony przez dyrektora Jacka Schoena o zapowiedź koncertu i przedstawienie gościa Bystrzak powiedział tylko dwa słowa – Marek Tomaszewski! Usłyszeliśmy pierwotną wersję hymnu polskiego, piękny polonez Ogińskiego z zacięciem jazzowym, z nutami swingującymi. Był też Chopin z elementami West Side Story, preludium znane z popularnej w roku 1969 Jane B. Tomaszewski nie boi się szukać inspiracji nieoczekiwanych czyli jak powiedział Chopin w wersji latynoskiej spotkał się z Duke’m Ellingtonem na plaży Copacabana. Zapowiedzi były barwną opowieścią o poszukiwaniu własnych interpretacji muzyki, usłyszeliśmy też, że Chopin znakomicie czuł bluesa tylko nie wiedział o tym, ponieważ blues jeszcze wtedy nie istniał! Koncert Marek Tomaszewski zakończył utworem własnej kompozycji dedykowanym Wacławowi Kisielewskiemu. A potem były długie chwile podpisywania płyt i rozdawania autografów i zdjęć pamiątkowych.

Andrzej Czapliński

Koncert Marka Tomaszewskiego

Kosmos

I nigdy nie stanie się jasne, która z aktorek, wskazując palcem w księdze wyblakłą do cna fotografię, z dwudziestu czterech liter alfabetu wybrała garstkę i cicho rzekła kruche, piękne zdanie: „Patrzcie, to ja…”

Któż mógłby zaręczyć, że oprócz strzałki odkrytej przez nas, jakieś inne znaki nie kryją się na ścianach, lub gdzie indziej, na przykład, w kombinacji plam nad umywalnią z kołkiem, leżącym na szafi e, w poharataniach podłogi…

Witold Gombrowicz Kosmos

Aktorki. Emerytowane, zacne tragiczki Teatru Bagatela. Trzy, może pięć. Wpierw, staropolskim zwyczajem, przysiadły na przedwojennych krzesłach w kącie gigantycznej sali Pałacu Sztuki w Krakowie, przy starym stole przykrytym koronkowym obrusem sprzed wieku, kiedyś białym, teraz jak ażurowy cień. Chwila bezruchu, po czym – w drogę! Przodem do przodu, ścieżką przez wyborną wystawę Teatr Bagatela 1919 – 2019. Przodem do przodu, oczywiście, ale i zarazem, w sferze czasu – rakiem jakby. Po prostu – idą do przodu w tył. Aktorki, które wiele pamiętają, a jeszcze więcej mogą sobie przypomnieć, jeśli tylko napotkają znak, kombinację plam, coś, co obudzi, co pozwoli powtórzyć pierwsze w Ślubie Witolda Gombrowicza wypowiedziane przez Henryka słowa: „Zasłona wzniosła się…”

One więc. Trzy, może pięć. W odświętnych koszulach na wypukłych plecach małych jak w dzieciństwie, stukając dygoczącymi laskami, wpatrzone w rozmydlony parkiet nie rozmydlony, szurając zamszowo, a bywa że i na chwilę zapominając dociągnąć nogę do nogi – wolno, bardzo wolno suną od potężnej księgi, do księgi potężnej. Suną tak wolno, iż można sądzić, że nie suną, lecz suną w miejscu, szurają jałowo, a cała wystawa, zbudowana na planie koła, niespiesznie i z pokorą przybywa do nich, nieruchomo wędrujących – przybywa niczym w teatrze sztuczne krajobrazy na obrotowej scenie, mijające aktora, który na proscenium, nie ruszając się z miejsca, pantomimicznie udaje, że oto idzie w dal siną.

Tak, chyba należy dać się oszukać. A raczej tyleż należy, co w dobrym tonie jest dać się oszukać i zobaczyć iluzję, uwierzyć w wędrującą wystawę nie wędrującą, w wystawę kręcącą się na obrotowej scenie, której w Pałacu Sztuki nie ma. Na szurające w miejscu aktorki znaki przeszłości najeżdżają więc statecznie, suną plamy, kształty i kolory, przez Tadeusza Bystrzaka, kuratora tego kolistego przypomnienia, wybrane z archiwów i smakowicie ułożone. Suną niespiesznie fotografie, te stuletnie, te dzisiejsze i mrowie z lat pomiędzy wtedy a dziś. Suną ślady iluzji, co w teatralnym gmachu na rogu ulic Krupniczej i Karmelickiej trwa już wiek cały z niewielkimi przerwami. Przesuwają się ocalałe znaki 666 premier, ulepionych przez 182 reżyserów za kadencji 15 dyrektorów. Inaczej mówiąc – wędrują ocalałe znaki 35 tysięcy przedstawień, obejrzanych przez 18 milionów widzów. Fotografie wielkie i małe, kostiumy na manekinach, rekwizyty, wiekowe sakwojaże, stara, na niewielką scenkę zmieniona szafa, czarno-biały telewizor fi rmy Philips, równie wiekowe radio Telefunken, międzywojenne meble i tamte koronkowe obrusy, pod sufi tem – wielkie betonowe bądź neonowe litery, układające się w istotne dla Bagateli słowa: „Wesoła Gromadka”, „Teatr Młodego Widza” albo „Teatr Rozmaitości”, zdjęcia magazynów Bagateli, stuletni plan pierwszej widowni, mrowie innych śladów, także powtórnie wydrukowane dziś, międzywojenne, pełne słów o Bagateli numery „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” – jak to się fatalnie mówi: „organu prasowego”, którym władał Marian Dąbrowski, jeden z tych, co pieniądze wyłożył, aby 25 października roku pańskiego 1919 Teatr Bagatela zaczął pięknie kłamać, lekko oszukiwać, mamić wdzięcznie. Sunie cały ten ogrom plam, który jest w istocie ledwie tycią częścią rzeczywistego ogromu śladów. Wszystko nie mogło pomieścić się na wysokich ścianach Pałacu Sztuki – i stąd rzeczone księgi, a na ich stronicach to, dla czego ściany okazały się za małe.

Księgi naprawdę potężne są. Spójrzcie na blat waszego kuchennego stołu – oto patrzycie na okładkę każdego z tomisk, przez Bystrzaka skonstruowanych. Wystawa, to iluzyjnie kręcące się koło pamięci (a koło ma w sobie przecież coś z nieskończoności) – zatrzymuje się na chwilę zawsze gdy księga jest tuż obok aktorek, wędrujących w miejscu, obok tragiczek ruchomych nieruchomo. Wtedy przestają stukać laski, cichnie szuranie, plecy tracą trochę wypukłości, klęsną jakby, i aktorki, na duchu wspierając się wzajem, szpicami lasek mozolnie przewracają pełne wyblakłych zdjęć stronice ogromne niczym teatralna scena. I jak Witold w Kosmosie Witolda Gombrowicza – aktorki dostrzegają naraz w księdze jakąś strzałkę, jakiś znak, jakąś kombinację plam, coś dawno temu zamarłego na fotografi i – oczy, uśmiech, a niechby tylko chwast sceniczny bądź sztuczną grudę – coś, co pozwala im przypomnieć sobie to i owo. „Ileż zdań można utworzyć z dwudziestu czterech liter alfabetu? Ileż znaczeń można wyprowadzić z setek chwastów, grudek, i innych drobiazgów?”, pyta Gombrowicz. Aktorki zaczynają przypominać sobie to i owo, gdyż nagle dzieje się cudownie, jak w prologu Ślubu Gombrowicza – kurtyna naraz w górę idzie sama z siebie. Lecz dzieje się tak również z powodu wcale nie cudownego powrotu, który za chwilę nastąpi – po prostu dlatego, że niebawem, kiedy koło pamięci znów ruszy, na aktorki najedzie potężna fotografi a przedstawiająca Alicję Kobielską, Piotra Różańskiego i Tomasza Kota, barwny ślad po Ślubie, w roku 2002 w Teatrze Bagatela wyreżyserowanym przez Waldemara Śmigasiewicza. Najedzie ten prostokąt przeszłości i komuś – być może wielu, być może nie tylko dwóm, pięciu aktorkom – przypomni się Kot, który jako Henryk mówił: „Zasłona wzniosła się…”, chwilę dalej dorzucił: „A może nie jestem sam, kto wie co jest za mną, może na przykład, może coś… ktoś tu z boku, na uboczu, na uboczu…”, a w końcu wyszeptał pytanie bez odpowiedzi: „Coś dziwnego stało się z nami. Gdzie się znajdujemy?”

W Pałacu Sztuki, na jubileuszowej wystawie Teatru Bagatela się znajdując, jesteś w miejscu, gdzie nie ma – jak to w teatrze – nie ma, gdyż być nie może pewności żadnej. Czy wędrujące wiekowe aktorki naprawdę wędrują, czy też jedynie szurają w miejscu, zaś stare krajobrazy teatralne przybywają do nich na kręcącej się obrotowej scenie, której nie ma? Nie będziesz wiedział. I nigdy nie stanie się jasne, która z aktorek, wskazując palcem w księdze wyblakłą do cna fotografi ę, z dwudziestu czterech liter alfabetu wybrała garstkę i cicho rzekła kruche, piękne zdanie: „Patrzcie, to ja…” Paweł Głowacki

https://www.polskieradio.pl/8/2576/Artykul/2378596,Kosmos

Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy wspomogli mnie w realizacji tej wystawy